niedziela, 6 października 2013





Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne.

sobota, 21 września 2013


każdy związek na początku wydaje się idealny. do czasu. żaden nie jest. nie ma idealnych związków tak jak i nie ma idealnych ludzi. spotykacie się, często, coraz częściej. oddajesz swój czas, swoje dni, miesiące, lata, całą siebie. oddajesz się fizycznie i psychicznie. pozwalasz sobie na zaufanie, na bezgraniczną wiarę w to, że się uda. jest idealnie. tylko ty o tym wiesz. czekasz, ciągle czekasz cierpliwie na uwagę, na zrozumienie, na troskę i na czyjś czas, dni, miesiące i lata. wydaje ci się, że w końcu, nareszcie masz swoje szczęście. a potem, nagle, niespodziewanie, znienacka pojawia się rysa. kolejna i następna. i jeszcze parę. każda coraz bliżej serca. jeszcze się trzymasz, ciągle stoisz i wierzysz, że da się nie myśleć. że da się zapomnieć. że da się nie mieć wątpliwości. nie bać się. ale chcesz uciekać, bo jednak się boisz. bo to dla ciebie tak cholernie ważne. było i jest nadal. dlatego zostajesz.

(postaram się być bardziej systematyczna!)

sobota, 10 sierpnia 2013


Prawda nigdy nie była całkowicie wystarczająca. Może właśnie dlatego ludzie kłamią żeby ulepszać ten świat? Tworzą nowe koncepcje, uciekają od rzeczywistości, wyobrażają lepszy żywot. Nie ma takiej rzeczy, której człowiek nie jest w stanie zrobić dla ułatwienia sobie życia. Piękne kłamstwo zawsze będzie lepsze od prawdy, bo mamy możliwość je stworzyć. Prawda tworzy się sama. 


(wena, mnie opuszcza..)

niedziela, 9 czerwca 2013


Wracam, tym razem mówię całkiem serio. Nie było mnie bo ciężko było mi pogodzić wszystko ze sobą, ale teraz mi to wychodzi i mam nadzieję, że tak będzie cały czas.
A na zdjęciu mój mały szkrab.

sobota, 16 lutego 2013


Lolito, światło mego życia, płomieniu mych lędźwi. Mój grzechu, moja duszo. Lo-li-ta: czubek języka schodzący w trzech stąpnięciach wzdłuż podniebienia, aby na trzy trącić o zęby.
Była Lo, po prostu Lo, rankiem, gdy stała, metr i czterdzieści osiem wzrostu, cztery stopy dziesięć, w jednej skarpetce. W rybaczkach Lola. W szkole nazywała się Dolly. Na wykropkowanej linii do wypełnienia Dolores. A w moich ramionach zawsze Lolita.


(Ostatnio gdy znalazłam chwile to przeczytałam po raz drugi 'Lolite',
teraz się zabieram za 'Odmieniłeś moje życie..' i chyba powoli wracam tu.)

poniedziałek, 11 lutego 2013


Siedziała na oknie tak jak zawsze wtedy, gdy nie mogła przestać myśleć. Przypomniała sobie jak zeszłego lata potrafiła tak spędzić kilka godzin, byleby tylko nie pozwolić sobie i jemu na zaśnięcie. O czym myślała? To raczej retoryczne pytanie. Wiedziała, że spędzanie tak czasu wtedy, gdy nie mogła spać pomagało jej rozwikłać większość problemów oraz poukładać w głowie różne sprawy, które wciąż nie mogły odnaleźć właściwego miejsca. Siedziała i martwym wzrokiem wpatrywała się w jeden punkt, nie będąc do końca w pełni tego świadomą.
- Niech i tym to pomoże - poprosiła cichuteńko w myślach.
Gdzieś w oddali mknęły samochody, światła ulicy przypominały o tym, że jest już późno, a mimo tego niektórzy mieszkańcy miasta jeszcze nie spali. Wielu z nich pędziło spiesząc się do domów, ona przyglądała im się, nawet tego nie zauważając. Chciała wyłączyć się i nie myśleć o niczym. Gdyby tylko się dało.. Długo rozmyślając doszła do jednego wniosku. Wiedziała już, co chce zrobić. Powinna właśnie w tej chwili wybrać jego numer telefonu.
- A jeśli to głupie? - pomyślała.
Zaczęła przeszukiwać spis numerów w telefonie. Jednak nie udało jej się odnaleźć jego numeru. Przecież go usunęła - w końcu minęło już tak wiele czasu. Próbowała jednak go sobie przypomnieć. W głowie przewijał jej się ciąg liczb tworzący najróżniejsze numery. Czasem przystawała i zastanawiała się do kogo należy dany, gdzie ta osoba się znajduje - jednak aktualnie to było nieważne. Pamięć ją zawiodła - nie mogła sobie przypomnieć jego numeru.
- A gdyby tak złożyć mu niezapowiedzianą wizytę? Nie, to głupi pomysł.. - jednak wcześniej tak robili, bez względu na okoliczności i godzinę. Gdyby tylko autobusy jeździły o tej godzinie.. Tak to było dobra wymówka, jednak te kilka kilometrów mogła śmiało pokonać pieszo. Założyła bluzę i wyszła. Na polu wiał przenikliwy wiatr. Było jej zimno. Mimo wszystko szła przed siebie.
- A co jeśli stchórzę? Jeśli będąc pod samymi drzwiami odwrócę się na pięcie i ucieknę? Długa droga przede mną, zdążę wszystko przemyśleć. - pomyślała.
Teraz już nie szła, ale biegła przed siebie co sił w nogach gnana przez wiatr. Z każdym krokiem serce biło coraz szybciej i było jej coraz cieplej. Bala się, tak bardzo się bała.. W końcu stanęła przed jego drzwiami. Tym razem pamięć jej nie zawiodła. Dokładnie pamiętała gdzie mieszka.
- To ostania szansa, by zrezygnować. Czy oby na pewno tego chcesz? - zapytała samą siebie,
Delikatnie zapukała do drzwi z nadzieją, że nie otworzy. Jedna po chwili drzwi uchyliły się i w głębi pojawiała się jego znajomo twarz. Ta twarz, te oczy, te usta, które tak bardzo kochała. Był zaskoczony, że ją widzi.
- Co Ty tu robisz? - zapytał.
Dobre pytanie - pomyślała.
- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że niektóre rzeczy się nigdy nie zmieniają..
- Tak jak nasze miłości? - zapytał.
Nie wiedziała co ma na myśli i o kim mówi. Nie wiedziała nawet co ma robić. Jednak on uśmiechnął się i wyciągnął ku niej rękę. Odwzajemniła uśmiech. Wtedy już wiedziała, że dobrze zrobiła..
Bo należą do siebie, choć to nie kwestia posiadania..